Masz do nas pytanie?
18 października 2021 12:28
W barberingu najważniejszy jest charakter
— Podejrzewam, że nie zawsze chciałeś zajmować się fryzjerstwem, więc gdyby nie Barberzyńca, to kim byś był?
— Robiłem w życiu wiele rzeczy. Byłem taksówkarzem, pośrednikiem nieruchomości, prowadziłem firmę transportową i budowlaną. Coś by się znalazło (śmiech). Myślę, że zostałbym budowlańcem, albo przedstawicielem handlowym. Jakoś mnie zawsze ciągnęło do handlu.
— Od ilu lat jesteś barberem?
— Strzygę włosy od 14. roku życia. Salon prowadzę dwa lata, ale w zawodzie pracuję od 5 lat.
— Jesteś samoukiem?
— Na początku barbering w Polsce nie był tak znany, nie było chyba nawet żadnych szkoleń. Może powstawał wtedy pierwszy barbershop w Polsce, więc cały czas szlifowałem umiejętności… oglądając amerykańskich barberów na YouTube po 8 godzin dziennie.
— Kiedyś pewna barberka powiedziała mi, że lepiej jej się pracuje, gdy klient jest całkiem zarośnięty, bo może się „pobawić”. A ty? Też tak lubisz?
— Jasne, bo można z tego zrobić ciekawą metamorfozę. Na pewno jest większe pole do popisu i wachlarz fryzur, z których można skorzystać.
— Niektórzy mężczyźni mówią, że nigdy nie pójdą do barberki, bo ona jednak nie zrozumie, co to znaczy mieć brodę. Zgadzasz się z tym?
— Nie mogę, bo mam trzy barberki w swoim salonie (śmiech). To zależy od wykształcenia, zaangażowania. Są przecież mężczyźni robiący brwi permanentne, koloryzujący włosy kobietom, specjalizujący się w typowo damskich fryzurach, a nawet zajmujący się paznokciami. To nie ma znaczenia. Obawy to błędne myślenie. To właśnie kobiety często wysyłają facetów do fryzjera, bo widzą, że jest z nimi coś nie tak (śmiech). A na dodatek barberki często robią im takie fryzury, jakie chciałyby oglądać u swoich mężczyzn.
— Co jest najważniejsze w twoim zawodzie? Doświadczenie? Talent?
— Myślę, że bardziej charakter, osobowość. Doświadczenie przyjdzie z czasem. Jeśli jesteś odpowiednio otwarty, to praca w tym zawodzie nie sprawi trudu. Trzeba lubić kontakt z ludźmi. Większość dnia się z nimi spędza. Pomaga więc również gadatliwość (śmiech).
— Powiedzmy, że ktoś chce zacząć w zawodzie. Gdzie ma iść? Do szkoły fryzjerskiej?
— Najlepiej do mnie (śmiech). Teraz sprawa jest prostsza, bo wiedza jest dostępna na szeroką skalę. Sam prowadzę szkolenia, gdzie przekazuję wiedzę, jak najlepiej potrafię. Myslę, że sporo można z nich wynieść.
— Jak Barberzyńca ma zamiar się rozwijać? Zmieniliście logo, ale co dalej?
— Pomysłów jest cała masa. Na pewno będziemy coś zmieniać w salonie, ale nie zdradzę jeszcze co. Niedługo wybieram się do Pragi na pokazy, gdzie będę prezentował hair tattoo. Można powiedzieć, że jestem w tym ekspertem, bo zdobyłem trzykrotnie mistrzostwo Polski w tej kategorii. Z kolei 29 listopada wyjeżdżam na międzynarodowe mistrzostwa do Rzymu, a w styczniu hair tattoo w moim wykonaniu trafi do Anglii, na kolejnym turnieju.
Poza turniejami chcę zorganizować spotkanie wszystkich właścicieli barbershopów z Olsztyna w celu organizacji targów fryzjerskich.
— Oprócz fryzjerstwa zajmujesz się też tatuażami. Masz ich też niemało. Czy z którymś wiąże się jakaś szczególna historia, czy może każdy jest dla ciebie wyjątkowy?
— Każdy jest wyjątkowy i jednocześnie ze wszystkimi wiąże się historia. Na prawej ręce mam ich 6 i każdy robiła inna osoba. Na przedramieniu mam króla Jagiełło, a Jadwigę ma moja Ewa.